Właśnie czytam książkę Joe Vitala „Zero ograniczeń”.
Przedstawia w niej sposób uzdrawiania doktora Hew Lena z Hawajów. W sumie nie
ma znaczenia skąd ten sposób pochodzi, podobną ideę można odnaleźć w „Rozmowach
z Bogiem” Walscha i pewnie w wielu innych książkach, religiach czy filozofiach.
Ważne jest to, że jesteśmy jednością ze wszystkim, co nas otacza, ze wszystkimi
ludźmi i wszystkim, co istnieje i nie istnieje i tylko wzięcie
odpowiedzialności za wszystkich i wszystko może uzdrowić nas samych, a poprzez
to resztę świata czy drugiego człowieka. Idea znana mi od dość dawna, a jednak
po tej lekturze docierać zaczyna do mnie jej głębszy sens. Przestało być to dla
mnie czystą teorią, zaczynam czuć, co to oznacza w życiu. Czy uda mi się
wprowadzić ją w życie czas pokaże. Na razie próbuję pozbyć się myśli przez
powtarzanie w myślach prostej idei „kocham cię” skierowanej do wszystkiego i
wszystkich.
Dawno temu, gdy pierwszy raz, po przeczytaniu „Rozmów z
Bogiem”, dotarło do mnie zrozumienie, że jestem jednością z innymi, przeżyłam
wstrząs, chodziłam po ulicach, przyglądałam się ludziom i myśl, że jestem nie
tylko sobą, odrębną jednostką, ale również nimi, była porażająca. Przerażało
mnie, że jestem również tym zaplutym pijakiem na ławce na Plantach i tą starą plotkarą
mieszkającą po przeciwnej stronie podwórka i każdym innym człowiekiem w tym
mieście. A to jeszcze nic, jeszcze przecież zostawali wszyscy ludzie w innych
krajach i na drugiej półkuli. A jeszcze psy i koty i na myśl, że również
karaluchy i tasiemce, robiło mi się niedobrze. Lepiej znosiłam poczucie
jedności ze skałami i kamieniami. Świat nagle zrobił się dla mnie zupełnie nie
do ogarnięcia. Chodziłam taka wstrząśnięta dość długo, ale z czasem moja
wrażliwość stępiła się, wizja była na tyle trudna do przyjęcia, że w końcu
wyparłam tę ideę z pamięci i wróciłam do starych mentalnych nawyków.
Teraz idea wraca, ale już nie jest tak przerażająca. Nasz
rozwój przebiega po wznoszącej się spirali, co jakiś czas wracają sprawy i
problemy, z którymi kiedyś nie udało nam się uporać i teraz właśnie wraca do
mnie wiele takich nierozwiązanych problemów, praca, relacje z najbliższymi,
zdrowie. Jak bumerang wracają wciąż te same sprawy, co prawda wciąż na wyższym
czy innym etapie, ale wraca wciąż to samo. Jednak jeśli wcześniej umysł
zaabsorbował pewne idee, teraz łatwiej je przyjąć za swoje, jestem na innym
etapie.
Książka Vitala daje mi nadzieję, daje też proste narzędzie,
tak proste, że aż trudno w to uwierzyć, a równocześnie niezmiernie trudne, bo
oderwanie się od myślenia jest najtrudniejszym wyzwaniem. Im więcej problemów,
tym szybciej myśli gonią w głowie jedna drugą, lecz proste słowa „kocham cię,
wybacz, dziękuję” są jak najlepsza mantra, wyciszają umysł i wprowadzają ład w
życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz