poniedziałek, 9 grudnia 2013

MOJE SPOSOBY NA ZIMOWĄ DEPRESJĘ

jamajka
Za oknem dzieje się coś okropnego, wieje wicher, ciemno jak w nocy, choć to dopiero południe, nastrój taki bardziej do spania, a jeśli spać nie można, to wpada się w dół depresji. Ale, ale, zawsze można zrobić  coś, żeby zaświeciło słońce, choć nie chce się w to wierzyć J. Wystarczy puścić odpowiednią muzykę, obejrzeć właściwy film czy poczytać książkę z ciepłym, słonecznym przesłaniem.


marley
Nie oglądam telewizji, więc nie zwróciłam uwagi przez kilka ostatnich lat na rozwój kariery Kamila Bednarka, mało tego, w ogóle nie wiedziałam do ubiegłego miesiąca, że ktoś taki istnieje na świecie. Ale teraz jestem szczęśliwa, że mogłam odkryć jego muzykę akurat teraz, gdy grudzień daje się tak okropnie we znaki. W moim domu zdecydowanie świeci słońce, ciepło jest jak na Jamajce, a ja mam od rana do wieczora dobry nastrój, choć powodów realnych do tego nie ma, bo grypa, woreczek żółciowy, dieta, brak kasy, brak bliskiego człowiek obok, a jednak jest mi tak dobrze, jak nie było od lat. Reagge zawsze należało do moich ulubionych rytmów, ale właściwie lubiłam tylko Marleya, teraz mam drugiego Marleya do słuchania, tym razem po polsku. Ta muzyka ma w sobie coś, co powoduje, że człowiek automatycznie zaczyna się kiwać, tańczyć, ruszać, a ruch – wiadomo – najlepsza rzecz na depresję. A druga rzecz, to teksty, które podnoszą na duchu i motywują do działania.

A do tego książka, która dzieje się, przynajmniej na początku, bo dalej jeszcze nie dotarłam, na wyspach Fidżi. Polecam Josteina Gaardnera „Maję” ludziom, którzy lubią trochę magii, a do tego wiele przemyśleń na temat sensu istnienia, z naukowego i magicznego punktu widzenia. Dla spotęgowania efektu obejrzałam w internecie zdjęcia z tych wysp. Po prostu bajka, turkusowa woda, plaże z żółciutkim piaskiem i palmy. Kolory zdecydowanie pobudzające do życia. 

fidżi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz