piątek, 8 marca 2013

JAK SPEŁNIAĆ SWOJE MARZENIA


Właśnie czytam książkę Katarzyny Michalak pt. „Sekretnik” i jestem pod ogromnym wrażeniem, które ujawnia się w ten sposób, że co chwilę wybucham niepohamowanym śmiechem i rechoczę jak żaba na łące. Książka jest o spełnianiu marzeń i w zasadzie przedstawia to, o czym od dawna wiem, bo o tym napisano wiele książek, żadna jednak nie była śmieszna, w żadnej tak jasno nie pokazano, gdzie popełniamy błędy chcąc spełnić swoje marzenia i żadna nie sprawiała, że czuję się lepiej, zamiast gorzej, bo przecież skoro wciąż nic mi nie wychodzi, to jest to raczej przygnębiające i skoro w ogóle czytam takie książki, to znaczy, że sobie nie radzę i jestem do niczego itp. itd. Ta książka sprawia, że nie czuję się nieudacznikiem, ale za to widzę na wesoło swoje życie i swoje błędy i zaczynam nabierać nadziei, że może jednak uda mi się wreszcie spełnić marzenia, a nie
tworzyć w życiu  ich karykatury. Np. kiedyś wymarzyłam sobie mały domek na wsi z ogrodem, to marzenie mojego życia, takiego domku szukałam 9 lat wraz z moim mężem, obecnie byłym, a po 9 latach odkryłam, że on jeździ ze mną, bo lubi jeździć, albo dla świętego spokoju, a wcale nie zamierza się wyprowadzić ze swojego wspaniałego mieszkania zrobionego ze strychu w centrum Krakowa, które to mieszkanie było jego spełnionym marzeniem. Ze swojego marzenia jednak nie zrezygnowałam, w jakiś czas później, mimo przekonania, że to niemożliwe, spisałam swoje marzenie w zeszycie i zapomniałam. Marzenie się spełniło. Mój mąż kolejne 9 lat później postanowił sprzedać swoje nieruchomości odziedziczone po przodkach, do których musiał dokładać i wybudował domek na wsi, z moim wymarzonym piecem kaflowym do gotowania. Niby marzenie się spełniło, ale … ale równocześnie okazało  się, że mamy 150tys długów, oboje nie pracujemy, pokłóciliśmy się tak okropnie, że został nam tylko rozwód i żeby wprowadzić rozwód w czym  musiałam się z owego domku wyprowadzić. I znowu zaczęłam marzyć o domku na wsi. I znowu dostałam domek, ten sam, bo były mąż długów nie spłacił, jego część domu została zlicytowana i ja ją kupiłam za pożyczone pieniądze. Niby super, marzenie się spełniło, ale ... mieszkam tu na walizkach od 4 lat i czekam, aż dom się sprzeda, żebym mogła oddać pożyczone pieniądze i kupić wreszcie swój własny domek na wsi. Trzeba bardzo uważać jakie ma się marzenia i wiedzieć jak je sformułować, żeby dostać to, co się chce, a nie namiastkę lub karykaturę jak w moim przypadku.

I jeszcze jeden przykład. Wciąż jestem chora, jak tylko podejmuję pracę to zaczynam chorować na coś nowego. Czy przypadkiem nie ma to związku z moim marzeniem o spokojnym życiu bez pracy, żebym mogła sobie całymi dniami leżeć i czytać książki? Czy przypadkiem moja podświadomość nie spełnia mojego marzenia zsyłając mi choroby, żebym mogła sobie poleżeć i poczytać? Np. książkę o spełnianiu marzeń J, którą czytam, bo okropnie boli mnie ręka i nic nie mogę robić, a właśnie otworzyłam działalność gospodarczą i powinnam szyć, tworzyć rękodzieło artystyczne i stronę sklepu internetowego, żeby sprzedać to, co stworzę.


Jesienią pod wpływem książki Joe Vitala afirmowałam pieniądze, które do mnie płyną i płyną i płyną, no i owszem płyną, dostałam dotację 20 tys. na działalność gospodarczą, a niedawno ktoś się pomylił w firmie, dla której pracuję i zamiast 270 zł wysłał mi 270 tys. zł, ale ja nadal nie mam na podstawowe rzeczy do życia J. Moje myśli naprawdę są stwórcze i dlatego warto się dowiedzieć jak afirmować, jak wizualizować, bo niby od lat wiem jak się to robi, a okazuje się, że nie wiem, skoro dostaję swoje marzenia w takiej "nieco" wykoślawionej formie. Katarzyna Michalak pokazuje w piękny sposób i zabawny sposób jak działa nasza podświadomość i jak uniknąć takich błędów.

2 komentarze:

  1. Mam podobne doświadczenia!Powinnam sięgnąć po książkę.A może coś podpowiesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest super, do tego rozbawia, bo autorka ma talent do poprawiania humoru :). Zastanawiałam się kiedyś nad napisaniem takiej książki, ale nie żałuję, ta książka jest lepsza niż wszystko, co ja bym napisała, dlatego odsyłam raczej do Katarzyny Michalak, choć pewnie jeszcze będę pisać na ten temat.

    OdpowiedzUsuń